– W związku z upublicznieniem przez WIOŚ informacji dotyczącej wypuszczenia dodatkowych pięciu ton pyłu do krakowskiego powietrza, żądamy wyjaśnień nie tylko od truciciela, krakowskiej Huty, ale także od Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska – mówi Łukasz Gibała i porównuje zdarzenia w ArcelorMittal do… katastrofy w Czarnobylu.

Gibale nie podoba się to, że informacje o awariach w ogóle nie zostały rozpowszechnione. – Zwłaszcza teraz, w trzydziestą rocznicę katastrofy w Czarnobylu, trudno oprzeć się wrażeniu, że (na szczęście w mikroskali) zadziałał tu ten sam mechanizm. Nic nikomu nie mówmy, może się „nie wyda”. Ci ludzie – zarówno truciciele, jak i Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska – muszą zrozumieć, że zwlekanie z takimi informacjami jest skandaliczne – mówi Łukasz Gibała.

– Bo przecież można było poprosić ludzi, żeby nie wychodzili bez powodu z domów. Można było poinformować przedszkola, żeby nie wypuszczały dzieci na place zabaw. Ale wygodniej było milczeć i liczyć na to, że się „nie wyda” – dodaje.

Nie zauważali?

Polityk zastanawia się również nad tym, czy WIOŚ po prostu nie zauważył dodatkowych ton zanieczyszczeń w powietrzu i dowiedział się o nich dopiero po jakimś czasie. – Nie wiem, która możliwość jest gorsza. Pierwsza wskazuje na głupotę i brak szacunku dla ludzkiego życia. Druga pokazuje, że stały nadzór nad jakością powietrza w Krakowie wcale nie jest stały. Do tego konkluzja WIOŚ-u, na którą powołuje się Huta i która głosi, że nie było zagrożenia dla życia i zdrowia ludzkiego, budzi mój najwyższy sprzeciw – zastanawia się Gibała.